Przed ostatnimi wyborami samorządowymi słyszałem jak politycy w telewizji mówili, że te wybory są ważniejsze od tych najważniejszych. A przed nami jeszcze wybory do europarlamentu i wybory prezydenta. Więc to nie koniec z tym nabieraniem nas o ważność wyborów.
Argumentacja polityków i różnych komentatorów telewizyjnych była taka: Posłowie i senatorowie siedzą w Warszawie daleko od zwykłego obywatela, coś tam uchwalają. Najczęściej na niekorzyść właśnie tego zwykłego obywatela. Natomiast radni gmin wiejskich, miejskich czy powiatu to sól tej naszej ziemi, gdzie żyjemy. Radni żyją obok nas i mają nam służyć. Załatać dziurę w drodze, naprawić nierówny chodnik, zlikwidować przeszkody dla niepełnosprawnych i tym podobne sprawy. Jednym zdaniem same plusy. Po takich opowieściach muszę jeszcze raz sprawdzić ustawę o samorządzie terytorialnym i wysłuchać ślubowania wybranych radnych. Czy to dopiero teraz ma być taka dobroć z ich strony, czy taki już był obowiązek. Bo jeśli, to tak już miało być w okresie minionym, to ja nie bardzo wierzę w taką przemianę. Ale zobaczymy…
Pozostały jeszcze inne sprawy do wyjaśnienia: Frekwencja wyborcza, jak w dowcipie Papieża Jana XXIII, który na pytanie – ile ludzi pracuje w Watykanie?, odpowiedział że 50%. Z tego wynika, że wyborcy mieli inne zdanie na temat ważności wyborów od polityków. Jakie korzyści pozostały po kampanii? Kandydaci na radnych, a w większości te same osoby, które pełniły już funkcje radnych, musiały odwiedzić swoje okręgi wyborcze z plakatami i ulotkami. W ten sposób odświeżono kontakty z wyborcami. W jednym miejscu nawet na szybko obcinano gałęzie przy drodze powiatowej, ale ich jeszcze nie sprzątnięto (chociaż był to obowiązek właściciela posesji). Co jeszcze było ważne i przyjemne w kampanii. To ponad wszystko pięknie zaprezentowały się panie kandydatki, na plakatach i bilbordach. Na żywo też było ładnie (to chodzi o wizerunek i programy).
A co się dzieje po wyborach w politycznej „kuchni”. W gminach i miastach małe atrakcje, ale w powiecie zrobiło się ciekawie. Mogą być problemy z ułożeniem władz powiatowych. Do Rady weszło dużo tzw. liderów i liderek, którzy w kieszeniach czy podręcznych torebkach noszą wyrobione już pieczątki. Do podziału są funkcje w Zarządzie Powiatu: starosta, wicestarosta, członek zarządu etatowy i dwóch członków zarządu nieetatowych. W Radzie powiatu też do obsadzenia są funkcje Przewodniczącego i dwóch wiceprzewodniczących. Gdyby brakowało funkcji dla chętnych, to można zmienić regulaminy i zwiększyć etaty. Jest dobra okazja – przerób unijnych pieniędzy: „czyste powietrze”, „zielony ład”, wiatraki, fotowoltaika. To jeszcze nie koniec problemów z ułożeniem władz powiatowych. W czystej postaci do Rady Powiatu wszedł PIS. Ale oni władz nie będą obsadzać. Bo właśnie po drugiej stronie, tej rządzącej, jest liczna koalicja: Platforma Obywatelska i jej przybudówki. Jacyś niby niezależni samorządowcy też z przybudówkami w tym z lewicą (tylko nie wiadomo czy ze starą czy nową). Nie chodzi o wiek radnych tylko świeżość programów. Takie najważniejsze pytania dotyczą oczywiście funkcji tych najwyższych. Czy pani Starosta odda swój fotel? Czy zmienią Przewodniczącego Rady i kto miałby to być? Co do pani Starosty zmiany chyba nie będzie, ale jeśli chodzi o Przewodniczącego Rady, to wymiana na radnego z tej strony zachodniej (od Polanicy) mogłaby zakończyć wieloletnią inwestycję – drogi rowerowej Kłodzko via Polanica. Szanowni czytelnicy, do poważnego podsumowania wyborów i samorządności poczekamy aż to się wszystko ładnie ułoży.
Piszę, jak jest naprawdę.
Stefan Klimaszko