Pewien dowcipny pan opisał relację sąsiedzką, która zbliżona jest do prawdy lub prawdą. Otóż jego sąsiad organizował grilla na balkonie piętro wyżej nad nim. Mimo tego, coś tam sąsiadowi z dołu dokuczało. Więc podobnie jak z „ Pawłem i Gawłem”, opisywany gość wybrał się do sąsiada z prośbą, aby ten mniej dymił. Na co otrzymał znaną odpowiedź: wolność Tomku w swoim domku.
Mało tego – sąsiad z góry zagroził jeszcze, że kupi sobie słonia i wprowadzi go do mieszkania na trzecie piętro (bo to właśnie na III piętrze odbywały się te grille). Nic wielkiego by się nie działo, gdyby nie ta groźba ze słoniem. Nasz bohater tak się przestraszył, że słoń może zawalić jego sufit, że stracił apetyt i spanie. Jedyny ratunek, że Minister Zdrowia odwoła epidemię i ludzie z bloków rozejdą się w góry i zmienią miejsca grillowania.
Ale teraz przejdźmy do rzeczy. Do czego ten wstęp? A dlatego, że coraz częściej emeryci boją się, że naszemu ZUS-owi braknie pieniędzy na wypłaty emerytur. Emeryci, podobnie jak ten opisywany gość na wstępie, wpadają w sytuacje lękowe i depresyjne. Więc spieszę z pocieszeniem. Proszę się nie martwić i odrzucić to myślenie, że na emerytury seniorów mają zapracować juniorzy, a niby nagromadzone przez lata pieniądze, czyli „kapitał początkowy” jest już przejedzony. To prawda – są tylko zapisy, że pani taka i taka, że pan taki i taki, zgromadzili na swoją jesień życia tyle pieniędzy. To nie jest i nie powinno być zmartwieniem emerytów. Dosyć mieli w swoim życiu kłopotów, aby związać koniec z końcem. Przecież dzisiejsi emeryci żyli jeszcze w PRL-u.
Jakie mam pocieszenie dla emerytów? Ano takie, że Polska jest najbogatszym krajem na świecie, więc państwo zawsze będzie zasilać ZUS. A jeśli państwo nie będzie chciało wypłacać emerytur? Takiej możliwości nie ma. Gwarancją u nas są wybory raz na cztery lata. Głodniej może być jedynie chwilowo między wyborami, a później kartka wyborcza emeryta ma taką moc, że każda partia musi spełnić obietnice.
A teraz o tym naszym państwowym bogactwie. Przecież to prezes Narodowego Banku Polskiego powiedział, że mamy „nieprzebrane ilości pieniędzy”. Prezesowi Banku Centralnego mamy nie wierzyć? Mnie też chyba diabeł natchnął, aby oglądać kalendarz książkowy typu „tewo”, a tam na ostatnich stronach setki adresów do różnych instytucji, nawet martwych, które od 30 lat nic nie robią, tylko są ozdobą naszej demokracji. Gdyby ktoś spytał o przykład. Proszę bardzo, pierwszy z brzegu: Trybunał Stanu i dziesiątki urzędników. A ten Trybunał tylko chyba raz od 30 lat osądził jednego polityka. Chociaż to osądzanie jest tylko symboliczne, bo po tym wyroku nie ma odsiadki. Drugi przykład. Ten to już może przemówić do wyobraźni. Państwowa Komisja Wyborcza – instytucja zatrudniająca 400 osób (słownie czterysta) i raz na parę lat ma przeprowadzić wybory. Co później robi? Nie wiadomo. Ostatnio okazało się, że niewiele brakowało, a jeden minister z listonoszami przeprowadziłby wybory. Ile jest jeszcze tych różnych agencji, niepotrzebnych ambasad w maleńkich egzotycznych krajach, różnych związków sportowych, niepotrzebnych urzędów. Dalej tysiące samochodów służbowych, spółek skarbu państwa, milionowych odpraw. A zakupy uzbrojenia? Tego tematu nie ruszam, bo za to może być zarzut osłabiania ojczyzny.
Bogactwa w kraju jest tak dużo, że muszę przerwać jego wymienianie, bo czytelnicy zasną przy gazecie. Zakończyć wypada tak: Emeryci wszystkich oddziałów zusowskich łączcie się.
Stefan Klimaszko