Nasze lokalne gazety odnotowały ładny teatr. Pożegnanie byłego Burmistrza Kłodzka p. Romana Lipskiego przechodzącego na emeryturę. Obecnemu Burmistrzowi nie dziwię się, że brał udział w tym teatrze, bo tak się powinno robić w związku z tzw. kulturą polityczną. Urzędujący polityk najczęściej mówi do odchodzącego: byłeś wielki, byłeś dzielny, a myśli: idź do domu i nie przeszkadzaj.
Czy w tym konkretnym przypadku tak było i co myślał pan Burmistrz, tego nie wiem. Jeśli takie pożegnanie jest w naszym obyczaju, to czytelnik zapyta, z czym problem?
Czy to, aby nie zwykła złośliwość autora tekstu?
Otóż nie. Są dwa powody dla których należy zabrać głos.
Pierwszy, to prawda, a ta rozmija się z zasługami przypisywanymi byłemu Burmistrzowi. Drugi powód, to nakaz sympatycznego Ojca, aby perfumerią nie nazywać, to co nie jest perfumerią. Ciężkim zadaniem było znalezienie odpowiedniego opisu i nazwy okresu burmistrzowania Romana Lipskiego, lecz jak wiadomo my Polacy lubimy podpierać się cytatami z greki, łaciny, też wyraziste są powiedzenia w języku rosyjskim.
I tu sobie przypomniałem, że Rosjanie w swoich dziejach mieli – smutny czas (Смутное время ), który historycy nazywają krótko – „wielka smuta”. Były to lata 1598-1613 r., kiedy to my Polacy zajęliśmy Kreml na dwa lata, ale w 1612 r. wyproszono nas z hukiem z tej gościny. Obecnie w związku z tym wydarzeniem Rosjanie obchodzą swoje święto narodowe ( 4 listopad).
Bardzo szkoda, że tak się stało, bo mogła być Rzeczypospolita trzech narodów z filią w Wilnie i Moskwie.
Dzisiaj to my sprzedawalibyśmy ropę i gaz, a Syberia w przeszłości nie byłaby miejscem zesłań tylko celem wycieczek krajoznawczych. Takie smutnoje wremia to delikatne i nieszkodliwe określenie można właśnie przypisać do 4-letniej kadencji w ratuszu Romana Lipskiego.
Co nie oznacza, że był to smutny czas dla głównego bohatera.
Były wyjazdy zagraniczne, wizytacje obozów młodzieżowych, byli koledzy, ale broń Boże słowo układ.
A tu przy emerytalnym pożegnaniu ktoś powiedział, że Romanowi Lipskiemu przyszło rządzić w ciężkich czasach po powodzi.
To jest właśnie dorabianie mitów i legend i krok od nadania tytułu honorowego obywatela miasta. Powódź i odbudowa Kłodzka, to czasy p. Małgorzaty Kwiatkowskiej i Ryszarda Jastrzębskiego oraz Zarządu Miasta, który jeszcze w tamtych latach funkcjonował. Była też prężna Rada Miasta. Dzisiaj patrząc na ich dokonania, to dopiero możemy właściwie ocenić ich ogrom pracy, którą wykonali w niecałe dwa lata.
Szybko zdobyto środki finansowe na zniszczone miasto. Odbudowano infrastrukturę techniczną, stadion sportowy, zbudowano dwa osiedla, wyremontowano główne ulice Kłodzka. Mimo zniszczeń popowodziowych Kłodzko miało swoje tzw. 5 minut, a pan Roman Lipski został Burmistrzem dopiero 6 lat po powodzi.
A SMUTA do Kłodzka sama nie przyszła, tylko Kłodzczanie ludzie dobrzy i ufni uwierzyli, ze nareszcie zjawił się polityk, który rozbije wszelkie układy, nie będzie miał nad sobą żadnego patrona, nie będzie żadnej partii, a dobro mieszkańców Kłodzka będzie najważniejszym celem.
Ale wyborcy w Kłodzku po czterech latach podziękowali panu Burmistrzowi i nasz bohater zaginął aż do dzisiejszego pożegnania. To nie było dobre, polityk który kocha miasto, to tak cicho nie odchodzi w cień. Podwija rękawy i tyra społecznie, a nabyte doświadczenia ( o ile takie posiada) przekazuje młodzieży.
Ten fakt, jak również stawianie na pierwszym miejscu zorganizowanie E. Leclerc, jako osobiste osiągnięcie, to trochę za mało i chyba coś naciągane.
E. Leclerc potęga handlowa sama się zorganizowała. Kupiono od miasta nieruchomość i zorganizowano duży ładny sklep.
Rolą Burmistrza było podpisanie aktu notarialnego. Ale Burmistrzem w tym czasie nie był Roman Lipski. Ale heca, jak odpadnie zorganizowanie E. Leclerc to nie będzie żadnego dorobku. Jeśli ktoś powie, że mimo wszystko coś w mieście zrobiono, to szybko odpowiadam. Podatnicy w Kłodzku płacą kilkanaście milionów podatku, do tego dochodzą różne dotacje i subwencje plus pieniądze za sprzedaż mienia gminnego, to siłą rzeczy środki te musiano spożytkować.
Natomiast prawdą jest, że nasze bohater zastał w Urzędzie Miasta Kłodzka bardzo doświadczonych i kompetentnych urzędników, których należy pochwalić, bo oni swoją pracę wykonywali należycie, ale szefa przeskoczyć nie mogli. Natomiast w jednym zgadzam się z panem Romanem, że twierdza powinna być szybko wyremontowana, a szczególnie ta jej podziemna część, aby przywrócić jej pierwotne funkcje.
Po czasie można powiedzieć, że nasze Kłodzko, to jak przyroda i pory roku. Po smucie przyszła wiosna i znowu słońce ładnie zaświeciło.
Towarzyszu Romanie! Mówicie, że Kłodzko nadal leży wam na sercu, to opowiem Wam przysłowie: myśliwi mówią, że za późno psy karmić, jak się na łowy idzie.
P.S. Natomiast z gazet krajowych dowiedziałem się, ze w jednym mieście w Polce burmistrz zakochał się w bardzo młodej sekretarce, do czego się przyznał i był z tego dumny. Nawet oświadczył, że ma teraz taki wigor do pracy, że góry może przesuwać. Miasto, o którym mowa leży na równinach, to nie wiadomo, czym się Burmistrz wykaże. Może lepiej, aby tego dopisku nasi samorządowcy nie czytali. Nie są to przypadłości wirusowe, ale diabeł nie śpi.
Stefan Klimaszko